Ze stosu trupów patrzą twarze martwe,
bez ust, bez nosa, źrenicą szklaną –
w gwiazdy patrzą...
Szczury, szczury tańczą
w rudych korowodach.
A na słupach świetlistych
rozpięte druty lśnią.
To harfy Brzezinek,
harfy Birkenau.
Lepkie błoto cuchnące, krew na onucach,
wciąż złorzeczenia i domy ludzi, ludzi – szkieletów...
Obłąkane oczy –
tłumy i tłumy...
A na słupach świetlistych
rozpięte druty lśnią.
To harfy Brzezinek,
harfy Bierkenau.
Wody, wody!...Wody! Daj wody, język puchnie,
zgrzane wargi pękają – kona złotowłosa.
Na zgniłym barłogu niech zdycha, niech zdycha!
A na słupach świetlistych
rozpięte druty lśnią.
To harfy Brzezinek,
harfy Birkenau.
W tłumie rozesłanym na ziemi
pierś leżącą podkuty trafił but,
na łbie się potknął ludzkim.
Wstaje krzyk, krzyk tysięcy,
leci wycie w przestrzeń.
A na słupach świetlistych
rozpięte druty lśnią.
To harfy Brzezinek,
harfy Birkenau.
Pędzą koła po szynach,
ku zwycięstwu zbrodni spieszą,
wiozą, wiozą ludzi do gazu,
ludzi do pieca, ludzi na polany benzyną stos.
Dymy się ścielą gęste, cuchnące dymy...
tu ludzie palą ludzi.
A na słupach świetlistych
rozpięte druty lśnią.
To harfy Brzezinek,
harfy Birkenau.
Birkenau 1944 r.